mekit bera

nie było mnie w domu dwa dni. trzy prawie. koty takie stęsknione że siedzą mi na głowie obydwie już godzinę.

w „więcej” zamieszczam paręnaście zdjęć wykonanych w czasie podróży powrotnej z pracy do domu w piątek oraz z łikendowego pobytu w Krakowie. uzależniony jestem od fot na maksa.

w końcu trafiła mi się okazja zmiażdżyć kaca dwiema porcjami Ibupromu. mówię wam szczęście niepojęte! spacerowałem z jackiem po kazimierzu i wybieraliśmy prezenty dla dziewczyn nafaszerowani prochami. ja kupiłem wspaniałego czarnego kota pluszowego a jacek bransoletkę z plastykowymi brylantami. po zakupach siedliśmy w zbliżeniach na piwko. kot spoczywał grzecznie na barze. dostał imię od barmanki. mówiła że jest tak przystojny jak żan pol belmondo więc został belmondo.


10 myśli w temacie “mekit bera

  1. Jaj zawsze zajerabiste foty!Po Kazimierzu sie dasaliscie na kacu?!Jest jeszcze ALCHEMIA (Knajpka) przy samym Jarmarkcie czynna?Oj bedac tam ostatnio, pamietam tylko ze zjawilem sie po zwiedzeniu Kazimierza okolo 15.00 a obudzilem sie na drugi dzien cos okolo tej samej porze gdzies bardzo daleko w jakims dziwnym mieszkaniu w ktorym nikogo nie bylo! Ucieklem spowrotem do Hotelu,ale niewiedzialem gdzie jestem i zatrzymalem TAXI…i do Hotelu jechalem jakas niecala godzine…ktos mnie wyszarpal w sina dal na jakas libacje;) I LOVE CROCOW 😉

Dodaj odpowiedź do betko Anuluj pisanie odpowiedzi