to chyba jeden z najwspanialszych rajdów jakie przeżyłem wogóle. porównywalny do wyprawy do Chańczy z Brulionem.
było wszystko, upadki, piwko, pogaduchy z tambylcami, zgubione okulary żółte, noga po kostki w błocie (moja) a potem nawet ręka, spanie w lesie, za krótki i w tygryski śpiwór tomka, eksploracja opuszczonych pałaców. ja piernicze! wszystko i skarżysko. na koniec podróż pkp, której prawie nie pamiętam bo kimałem. szczęścia 39,3kg.
dużo zdjęć.
dziękuję Tomkowi za rozbicie namiotu. ja nie mogłem bo po upadku bolał i nadal boli mnie bark. jednocześnie pozdro dla Wiktora T, co podobno też nie może ręką ruszać 🙂
aaaa i w Wąchocku jest świetnie
tu link do pierwszej części trasy (do noclegu) bo później pat mi telefon
Cudo wypad !
obejrzeli Państwo odcinek pt. „Wyjście do restauracji”
pięknie, szpetnie, wesoło, bałkańsko trochę, oglądnąłem z przyjemnością 🙂
nastrój był kapitalny. niewiem czy to był przekaz mysli z krakowa czy jakieś inne licho, ale każda minuta tej podróży była niesamowita.
słabo jedynie, że nie mogłeś być z nami
ano, „życie”
patrzę ponowni i myślę jakie wydarzenia w życiu młodego architekta zaistniały, że odreagował był on póxniej je poprzez taką bryłę jak jakaś państwowa placówka (wnosze po godle) która wygląda jak Centrum Deszyfracji Telegramów Rejony Radomskiego, noszzzzzz… niełatwa rzecz w przestrzeni….