krótka wycieczka na sprawdzenie działania nowego aparaciku lomo lca.
trafiło mi się kupić egzemplarz wogóle nieużywany, rok produkcji 1988.
a i o
urodziny Jacka
to już siedemnaste! chryste! jak ten czas leci 😉
salutations Mr. Fried !!
random pictures
niekiedy podratowuję ubywające me jestestwo strzelaniem fot.
takie one są. cieszę się, że ktoś patrzy na mnie podróżującego w czasie, ku rozproszeniu
włoszczowa
obudziłem się i nagle napadła mnie myśl: muuuszę dostać się do Włoszczowy. natychmiast na rowerze. jak wstałem tak pojechałem. wziąłem stary dobry start B 6×6. działa jeszcze dziadek 😉
cd fot ze ska
zdjęcia wykonnanne moim Tomka rybim okiem. bo ja zapomniałem bateryji do mojej syfry
Skarżysko-Jaw
prześliczna wycieczka się trafiła ze skarżyska do domu.
wpierw mieliśmy z Siułkiem poszwendać się tylko po skarżysku i wrócić pekapem, lecz skoro siły i pogoda dopisywały, postanowiliśmy popędzić na rowerze do domu. po drodze zahaczając o Bliżyn i świński rezerwat.
a na sam koniec przyłożyłem ucho do linii wysokiego napięcia
pinhole nutka
prawie rokcały nic nie wstawiałem tu nic. trochę wstyd.
zdjęcia zrobione panem nutką (otworkowy aparat) w kielcach, jakieś 7 tysięcy lat temu. dziś je zeskanowałem dopiero.
tylko ostatnie zdjęcie jest z wczoraj 🙂
korzystając z okazji, pozdrawiam każdego kto tu jeszcze zajrzy
stada chowice
to była piękna wycieczka rowerowo-czwartkowa do starachowic.
brak bylo niektrórych stałych elementów naszych wycieczek (brak gumy siułka, brak wywrócenia się z przyczyn od wywracającego się niezależnych, brak ogniska…) ale i bez tego było wspaniale.
odwiedziliśmy starą kopalnię żelaza i opuszczony szpital. należy szpital ten odwiedzić raz jeszcze, absolutnie!
moja maszyna do klisz
pśś pśśś, pśśś pśśśśśśśśś chłopcy
czasu mało a chcieć dużo się chce..
wieczór nieco mglisty, bezwietrzny, bezwstydny….. foty robiłem, gałki oczne winem od wewnątrz zalewałem.
spóźniony już nieco na autobus, aczkolwiek nie tyle, by dobiec truchtem do niego nie można było, biegłem więc.***
tak biegnąc, kątem oka dwóch jegomości spostrzegłem. zaułek był ciemny, lecz pozy bezbłędnie odczytując zawołałem, biegu nie przerywając: pśśś pśśśśśśś, pśśśś!
niestety, mój zwrot, jakże pomocny częstokroć, w ten sposób odczytany nie został…
dzięki krótkiej, acz głośnej i treściwej odpowiedzi panów sikających, domyśliłem się, że biegu w żadnym wypadku przerwać nie mogę a odległość mnie od nich dzieląca jest bardzo nie duża i wynosi tyle ile szcząsnąć i zasunąć rozporek.
bardzo szybko nogami przebierać zacząłem wtedy.
na autobus zdążyłem co do sekundy, więc w sumie powinienem być panom wdzięczny, że zachęcili mnie do biegu szybszego :)))
*** – czy zdanie takie może być?
rozszczepienie
ciekawe, czy jakbym przeleciał przez taki specjalny pryzmat dla ludzi, to co by wyszło po jego drugiej stronie?
czy moje widmo zawierałoby kilka linii spektralnych? czy może byłbym w większości widmem ciągłym?
albo ciekawe, czy jakbym się zmniejszył do wielkości robaka maleńkiego, to czy czas płynąłby dla mnie tak samo jak teraz gdy jestem wielkości dużego robala?
takie i inne pytania mnie prześladowały gdym spacerem kielce przemierzał w ostatni poniedziałek. zrobiłem przy tym kilka zdjęć.
wcałymśmy lesie nakopcili
w czasie jednego z niewielu w roku okien czasoprzestrzennych spotkało się kilku przyjaciół.
oto nasze spotkanie na zdjęciach uwiecznione:
zanim zdjęcia, pytanie. my przeszliśmy trasę a trasa została przez nas ??
wiem że przebyta, przemierzona… ale inne słowo jakie? jest jakieś co se nie mogę przypomnieć.